09 maja 2025
Marcin Bieniek
Arcade Fire próbują zacząć wszystko od nowa, ale to niestety słaby restart.
Chciałbym podejść do tej płyty pomijając oskarżenia wokół Wina Butlera, które pojawiły się w 2022 roku na Pitchforku, ale zwyczajnie nie potrafię. Wiem, że muzyk mocno się pokajał i żadne oficjalne pismo ostatecznie nie trafiło do sądu, ale niesmak pozostał. Jak wielu innych fanów, zapatrzonych w życiowo-kompozytorski duet tworzony w Arcade Fire przez Butlera i jego żonę Régine Chassagne, poczułem się... zawiedziony?
Grupa jakimś cudem dokończyła trasę promującą ich poprzedni album We (Feist zrezygnowała wtedy z roli supportu), a następnie totalnie wycofała się z mediów. Kiedy w 2024 wrócili z koncertami na 20-lecie ich wspaniałego debiutu Funeral, czułem, że historii zespołu bliżej już jednak do pogrzebu niż wesela. Zamiast wielkiej światowej trasy, skończyło się na kilkunastu, głównie klubowych, koncertach.
Małżeństwo Wina i Régine przetrwało ten kryzys i Arcade Fire działają nadal, chociaż już nie w tak kolektywnej formie jak kiedyś. Najnowszy album grupy Pink Elephant, został prawie w całości skomponowany i nagrany przez Wina i Régine. Z dawnego składu zostali tylko perkusista Jeremy Gara i basista Tim Kingsbury, którzy na tej płycie pojawiają się sporadycznie. W efekcie powstał bardzo intymny i oszczędny brzmieniowo album, którym grupa próbuje zrobić reset i zacząć wszystko od nowa.
Cicho liczyłem na to, że Win i Régine nagrają materiał emocjonalnie zbliżony do Funeral. Wrócą do piosenek, które mają raczej zatrząść sercem słuchacza niż wielkimi arenami. Gdy jako pierwszego singla promującego Pink Elephant wypuścili Cars and Telephones, numer znany do tej pory jako demówka, którą Win napisał po pierwszym spotkaniu z Regine, pomyślałem: “mamy to”. Okazało się, że utwór nie wszedł na płytę i całość ma zupełnie inny charakter.
Jeśli odetniemy trzy krótkie instrumentalne wstawki, zostaje nam na Pink Elephant siedem piosenek. Niewiele. Jeśli zostawimy te numery, w których tli się coś ciekawego, to wyróżniłbym Ride or Die, gdzie, trochę jak w Neon Bible, skromny rytm i gitara, plus głos Wina tworzą niezwykły klimat oraz Year of the Snake, w którym tekstowo dostajemy Arcade Fire w najlepszym wydaniu (It's the season of change / And if you you feel strange / It's probably good). Pozostałe fragmenty balansują między eletro-tanecznymi potworkami powtarzanymi od płyty Reflektor (Alien Nation) i autoplagiatami (Stuck In My Head to powtórka z Rebellion).
Arcade Fire, w zalewie indierockowych kapel, zawsze bronili się pomysłami - na proste piosenki, niezwykłe aranżacje, ciekawe teksty. Tutaj tych pomysłów jest niestety bardzo niewiele.
Polecany utwór
Najnowsze recenzje
Najnowsze artykuły