cover

Future Islands

People Who Aren’t There Anymore

26 stycznia 2024

Marcin Bieniek

Future Islands, jak na zespół z 18-letnim stażem przystało, nagrał dojrzałą i dopracowaną płytę. Taneczne numery, mądre teksty i wplecione w nie historie z pandemią w tle - dzieje się tu bardzo wiele.


Samuel T. Herring, lider Future Islands, zaskoczył mnie dwukrotnie. Po raz pierwszy (i nie będę tu oryginalny), podczas słynnego wykonania Seasons u Lettermana, gdzie Herring zostawił na scenie wszystko - serce, ciało, duszę. Najważniejsze dla mnie w muzyce to ekspresja, emocje jakie ktoś wkłada w swoją sztukę. Dlatego wtedy całkowicie mnie kupił. 


Drugi raz lider Future Islands zaskoczył mnie jako bardzo ciekawy rozmówca. Herring ma interesujące spostrzeżenia na temat muzyki, życia w zespole i życia w ogóle. Wywiady z nim czyta się świetnie, rzadko kiedy się powtarza. Jego wypowiedzi zawsze jakoś ze mną rezonują.


Weźmy na przykład ostatni wywiad dla portalu Stereogum. Wokalista szczegółowo omawia inspiracje i historie stojące za każdą z piosenek zamieszczonych na nowej płycie People Who Aren’t There Anymore. Zaczyna od tytułu: Ilu z nas znało takie osoby, z którymi rozmawiało codziennie w dzieciństwie czy szkole średniej, a dziś nawet nie mamy pojęcia gdzie są i co robią? Ja sam nie jestem już tą samą osobą, co 20 lat temu. I to jest ok. Nie wiem jak wy, ale myślę o tym dość często.


Tych zaskoczeń, których bohaterem jest Herring, jest oczywiście więcej. Począwszy od regularnych gościnnych występów u innych artystów (jak fenomenalne Time Moves Slow nagrane z BADBADNOTGOOD), bardzo udany rapowy album Back at the House z 2019 roku, nagrany pod pseudonimem Hemlock Ernst (Herring występował w bitwach rapowych jako nastolatek) czy niedawna rola w serialu Apple Odmieniec (The Changeling). 


W tym wszystkim Herring nie porzucił Future Islands i, co pokazuje najnowszy album grupy, nadal traktuje swój zespół priorytetowo. People Who Aren’t There Anymore, siódmy już album grupy, powstawał długie cztery lata w niełatwych czasach pandemii. Muzycznie niewiele się tu zmienia - to nadal miks nowoczesnego synth-popu z brzmieniem rodem z lat 80. Najważniejsze jest jednak to, że mimo upływu lat, Future Islands nadal potrafią w przeboje, hooki i melodie, które nucą się same po przesłuchaniu płyty. 


Połowę tego wydawnictwa poznaliśmy jeszcze przed premierą. Grupa wypuściła aż sześć singli. I to nie żadna megalomania czy zbytnia pewność siebie, te piosenki po prostu na to zasłużyły. King of Sweden, list miłosny Herringa do byłej partnerki mieszkającej w Szwecji, ma w sobie ten sam vibe co wspomniane Seasons. Taneczne The Tower i Say Goodbye są zbudowane na ciekawej zabawie rytmem, z kolei Deep In The Night, ma w sobie coś z epickich ballad lat 80 (Take My Breath Away anyone?). 


Jeśli dodamy do tego niegłupie teksty i niesłabnącą ekspresję Herringa, wyjdzie nam przepis na mocnego kandydata do płyty roku.