26 września 2025
Marcin Bieniek
Robert Plant gra covery Low.
Frontman Led Zeppelin już jakiś czas temu opuścił muzyczny mainstream i – pozostając, dosłownie i w przenośni, na jego obrzeżach (mieszka i tworzy w małym walijskim miasteczku) – wydaje fantastyczne płyty, w których słychać, że jest w pełnej zgodzie z samym sobą.
Na swoim najnowszym albumie Plant sięgnął po utwory współczesnych grup Low, The Low Anthem i bluesowo-soulowych klasyków, które zaaranżował ze swoim nowym zespołem, z którym koncertuje od 2019 roku. To niezwykle wzruszający i szczery album, na którym wokalista pokazuje, jak, mimo pewnych ograniczeń, z godnością przeżywać muzyczną emeryturę.
Jak wiadomo nie wszyscy to potrafią. Wystarczy spojrzeć na nagrania z ostatnich koncertów Guns’n’Roses, na których Axl Rose (25 lat młodszy od Planta), ewidentnie nie przyjmuje do wiadomości, że jego głos już nigdy nie zabrzmi jak na Appetite for Destruction i bliżej mu dziś do… Myszki Miki. Plant nie ściga się z własną legendą. Świadomy tego, że nie wyciągnie już wysokich rejestrów nadal tworzy muzykę mocno osadzoną w bluesie i soulu, ale dopasowaną do jego aktualnych możliwości wokalnych. I jeśli na koncertach sięga po utwory Led Zeppelin, a robi to raczej okazjonalnie i symbolicznie, to również śpiewa je w nowych wersjach.
Saving Grace, to płyta która dostarczyła mi wielu wzruszeń. Robert Plant, świętujący w tym roku 77 urodziny, wraca do klasyków amerykańskiego i brytyjskiego grania, i podobnie jak na płytach Led Zeppelin sprzed 55 lat, przedstawia je w zupełnie nowych wersjach. I to jakich!
Dominują tutaj brzmienia mrocznego alt-country spod znaku 16 Horsepower czy Marka Lanegana, które słychać chociażby w tradycyjnej piosence As I Roved Out czy Everybody’s Song autorstwa Low. Pięknie wypadają także wokalne damsko-męskie duety z Suzi Dian, w tym Ticket Taker, czy najbardziej przejmujący na płycie It’s a Beautiful Day Today, przy którym na moment można zamknąć oczy, odpłynąć i wyobrazić sobie jak mogłaby brzmieć płyta Led Zeppelin nagrana w 2025 roku.
I nawet gdyby miałby to być ostatni album Roberta Planta, czego oczywiście mu nie życzę, to byłoby to piękne zamknięcie kariery.
Polecany utwór
Najnowsze recenzje
Najnowsze artykuły