cover

Stereolab

Instant Holograms On Metal Film

23 maja 2025

Marcin Bieniek

Eksplozja kreatywności.

Moja droga do Stereolab prowadziła raczej naokoło. Zanim zetknąłem się bezpośrednio z ich najważniejszymi albumami, jak Emperor Tomato Ketchup czy Dots and Loops..., charakterystyczny głos Lætitii Sadier uwodził mnie w piosence To The End z płyty Parklife Blur. 


Później kiedy zachwycałem się I Can Hear The Heart Beating As One Yo La Tengo, dowiedziałem się, że legenda amerykańskiego indie, chwilę przed nagraniem tej płyty, była w trasie ze Stereolab, którzy mocno ich wtedy inspirowali. No i w końcu, kiedy zachwycony debiutem The Pains of Being Pure at Heart, ktoś powiedział, że to przecież kopia Peng!, nie było wyjścia, trzeba było się nimi zmierzyć. 


Od początku w muzyce Stereolab fascynował mnie przede wszystkim głos Sadier - chłodny i zdystansowany, a jednocześnie niewinny i intrygujący. Korzystanie z całej gamy syntezatorów i klawiszy, wycieczki w lekki jazz i krautrock, rozbijanie piosenkowych form - to wszystko wychodzi im świetnie, ale to głos Sadier wyróżnia ten zespół. Tym bardziej cieszę się, że (wsparty w chórkach przez Marie Merlet) stanowi on główny punkt najnowszego, pierwszego od 15 lat nowego albumu Stereolab. 


Kiedy w 2019 grupa wróciła po dłuższej przerwie z koncertami, na pytanie o nową płytę grupy, Tim Gane, współzałożyciel i główny kompozytor, odpowiedział: Jest pewien rodzaj muzyki, który obecnie mnie interesuje. Ale czy jest to nowa muzyka Stereolab? Oto pytanie. Coś musiało jednak zaiskrzyć, bo wydana właśnie płyta o jakże stereolabowym tytule Instant Holograms on Metal Film, to album zaskakująco świeży i interesujący. 


Wszystko się tu zgadza. Nie jest to płyta wymęczona, na której zespołowi z 35-letnim stażem, wytwórnia każe nagrać cokolwiek, byleby mieć podkładkę pod trasy koncertowe. Te piosenki kipią od pomysłów. Znajdziemy tu wysmakowane popowe numery, które mogłyby znaleźć się na płytach Air (Aerial Troubles, La Coeur Et La Force). Nie brakuje improwizacji, bardzo zgrabnie wplecionych w poszczególne utwory (druga część Melodie Is a Wound), czy rozbudowanych orkiestrowych finałów (Immortal Hands). Syntezatory grają tu tak gęsto, aranżacje są tak rozbudowane, że każdy kolejny odsłuch tego materiału dostarcza nowych wrażeń. 


Ta płyta to wybuch kreatywności, który pokazuje, że zespół z długim stażem, po długiej przerwie, może nadal zaskoczyć świetnym albumem.