cover

Wet Leg

moisturizer

11 lipca 2025

Marcin Bieniek

Dokładnie w takim zespole chciałby śpiewać Julian Casablancas.

W ostatnich latach miałem problem z dwiema mocno hypowanymi brytyjskimi grupami. Z pierwszą z nich, The Last Dinner Party, w końcu się polubiliśmy. Dokładnie wsłuchałem się w debiut dziewczyn, wybrałem się na ich koncert i dotarło do mnie, że Prelude to Ecstasy to materiał niezwykle ciekawy, który na żywo zabrzmiał jak Queen za najlepszych czasów (więcej na ten temat przeczytacie w relacji z ubiegłorocznej edycji festiwalu Inside Seaside). 


Z Wet Leg zeszło mi trochę dłużej. Grupa założona przez Rhian Teasdale i Hester Chambers, na wydanym w 2022 roku debiucie, brzmiała jak połączenie Yeah Yeah Yeahs i The Strokes, ale zagrane bez polotu i zaśpiewane bez charyzmy. Nie podzielałem zachwytów recenzentów, którzy pisali, że ten album, to instant classic (NME) czy collection of 90s and 00s-era indie that is by turns dreamy, lush, hooky (The Guardian). Gdyby ten materiał ukazał się gdzieś w połowie lat zerowych, dziś nikt by o nim nie pamiętał. Ewidentnie czegoś tu brakowało.


Kiedy po dłuższej przerwie Wet Leg wróciły w 2025 roku z drugim albumem zatytułowanym moisturizer, kilka razy musiałem sprawdzić czy to ten sam zespół. Piosenki, wokale, gitary - każdy z tych elementów brzmiał tu inaczej, dojrzalej. Nie myliłem się, to nie był ten sam zespół... Do składu Wet Leg oficjalnie dołączyło troje muzyków, którzy dotąd towarzyszyli Rhian i Hester na żywo. W takim układzie grupa zamknęła się w studiu, gdzie stworzyła album, którego jednym z priorytetów było to, żeby dobrze brzmiał na żywo. No i nie wiem, jak na żywo, ale w domowym zaciszu brzmi znakomicie. 


moisturizer to album na którym przynajmniej połowa piosenek ma zadatki na singla. catch these fists i davina mccall świetnie spełniają swoją rolę, ale równie dobrze mogłyby je zastąpić magnetout (ze świetnym hookiem w refrenie) czy zdecydowanie wyróżniający się pokemon. Jak widać intensywne życie w trasie (w samym 2022 roku grupa zagrała 169 koncertów) nie poszło na marne. Wet Leg nie tylko grają lepiej i zadziorniej, ale przede wszystkim ciekawiej. Co chwilę puszczają oko, to do fanów wspomnianych The Strokes (liquidize), Yeah Yeah Yeahs (catch these fists), a nawet My Bloody Valentine (don’t speak).


No ale co z tym Casablancasem? Już wyjaśniam. Nie tak dawno wokalista The Strokes przyznał, że gra w tym zespole już tylko dla pieniędzy, a artystyczne cele realizuje z The Voidz. Myślę, że w towarzystwie Wet Leg poczułby się równie dobrze.