05 lipca 2024
Marcin Bieniek
Kiasmos swój drugi album zamiast w Reykjaviku nagrywali na Bali. I to słychać. Muzycy pożegnali się z ambientem i postawili na bardziej taneczne utwory.
Doskonale pamiętam moment, w którym po raz pierwszy usłyszałem muzykę Kiasmos, duetu tworzonego przez Ólafura Arnaldsa i Janusa Rasmussena. Była lipcowa noc, jechałem w dłuższą trasę samochodem i słuchałem setu Michała Margańskiego w Trójce. Jeden z utworów zwrócił na mnie szczególną uwagę. Nagrałem jego fragment na dyktafon, a następnego dnia próbowałem zdobyć playlistę z tej nocnej audycji. Udało się. Utwór ten, to Looped z wydanego jesienią 2014 roku debiutu Kiasmos.
Szybko wsiąkłem w cały album. Z wyjątkowej wrażliwości Arnaldsa i zamiłowania do eksperymentów Rasmussena (dobrze pamiętam szalony koncert jego poprzedniego zespołu Bloodgroup w Krakowie), powstał materiał zdecydowanie wyróżniający się na tle innych produkcji z pogranicza IDM i ambientu. Płyta idealnie skrojona pod mój gust. Nie szukam w muzyce elektronicznej skrajności, lubię kiedy przez rytm przebija się melodia, kiedy całość mnie zaskakuje. Na Kiasmos takich momentów jest wiele.
Na następcę debiutu musieliśmy czekać dziesięć lat. W międzyczasie grupa wydała epkę Blurred, która zaprezentowała cieplejsze i bardziej popowe brzmienie formacji. I jeśli mielibyśmy odnosić najnowszy album Kiasmos do jakiegoś wcześniejszego momentu w ich karierze, to II jest zdecydowanie bliżej do Blurred niże debiutu. Muzycy odeszli od ambientowych kompozycji w stylu Lit, czy wspomniane Looped, i postawili na utwory bardziej przystępne.
Nie jest to na pewno zarzut, płyta ma wiele świetnych momentów, jak singlowe Flown, gdzie delikatne melodie grane na pianinie nakładają się na siebie w interesujący sposób, czy Burst, w którym taneczny rytm splata się z ciekawie zaaranżowanymi smyczkami. W tym Kiasmos nadal pozostają mistrzami - w łączeniu żywych instrumentów z elektroniką i wyrazistymi rytmami.
Jedyne czego mi brakuje na tej płycie, a czym ujął mnie debiut, to brak wyraźnie zarysowanej struktury. Na swoim pierwszym albumie Kiasmos dużo ciekawiej stopniowali napięcie. Był to materiał na pewno bardziej różnorodny. II to po prostu zbiór pojedynczych piosenek, bardzo dobrych, ale które nie tworzą jednej historii.
Polecany utwór
Najnowsze recenzje
Najnowsze artykuły